Dlaczego zgłosiłam się na kurs?
Razem z mężem tworzyliśmy ogród 19 lat temu. Był tam tylko podłużny kawałek zarośniętej chwastami ziemi na zboczu, w otoczeniu starych wiejskich domów jednorodzinnych. Za ogrodem znajduje się łąka, której ze względu na nachylenie zbocza prawie nie widzimy, a za nią przebiega autostrada. W pierwszych latach ogród nie należał do naszych priorytetów, z początku zagospodarowaliśmy tylko bezpośrednie otoczenie domu i ogród przed jego frontem. Z resztą ogrodu nie potrafiliśmy sobie poradzić, chociaż zwróciliśmy się nawet do profesjonalnej architektki ogrodowej. Jednak nasze potrzeby, osobiste preferencje, a przede wszystkim styl domu i posesji niezupełnie współgrały z projektem, jaki dla nas wykonała. Dlatego jej projekt wcieliliśmy w życie jedynie częściowo – podwyższone rabaty z przydomowym tarasem.
Reszta ogrodu pozostała bardzo prosta i zmieniała się wraz z wiekiem naszych dzieci. Huśtawkę i piaskownicę zastąpiła trampolina i kosz do koszykówki, na skraju zasadziliśmy drzewa, jednak to wciąż nie było to. Pomysł, żeby stworzyć w ogrodzie na zboczu łąkę, która będzie współgrała z otoczeniem i niewielki zagajnik odgradzający nas od autostrady częściowo się sprawdził. Mimo to ogród był przez cały czas jakiś pusty i nudny, brakowało mu przytulnych zakątków i nie zapewniał odpowiedniej prywatności.
Poszukiwałam inspiracji w Internecie, w innych ogrodach, czasopismach i książkach. W końcu trafiłam na Atelier Flera i książki oraz filmy o ogrodach autorstwa Ferdinanda, wraz z informacją o tym, że wkrótce zostanie też uruchomiony kurs online. Wiedziałam, że właśnie tego szukałam: koncepcji ogrodu dla rodziny, który będzie zarówno piękny, jak i praktyczny.
Co dał nam kurs?
Od mojego męża dostałam w prezencie kurs, który całkowicie mnie pochłonął. Spełnił dokładnie to, co obiecywał: krok po kroku pokazał mi, jak zaplanować koncepcję uszytą na miarę naszego ogrodu i potrzeb naszej rodziny (w końcu!). I zrealizowałam ją w najdrobniejszych szczegółach – na razie wyłącznie na papierze, ale razem z mężem i z łopatami w rękach zrobiliśmy już pierwsze kroki.
Odkryłam, że nasza początkowa koncepcja była właściwa, jednak zabrakło jej jednego elementu – większej liczby drzew. Z początku obawialiśmy się ich, ponieważ ogród nie jest zbyt duży (480 m2) i myśleliśmy, że drzewa w innych miejscach niż na skraju ogrodu rzucałyby zbyt dużo cienia. Jednak po obejrzeniu fotografii i filmów z ogrodów o podobnych rozmiarach, udostępnionych zarówno na kursie, jak i na grupie FB dla uczestników kursu, przekonaliśmy się, że drzewa mogą tylko pomóc naszemu ogrodowi. Zasadziliśmy już pierwsze 3, kolejne pojawią się wkrótce i nie możemy się już doczekać, kiedy wyrosną, staną się potężniejsze i stworzą wrażenie, jakie człowiek odczuwa tylko w starych ogrodach.
To, co wydawało mi się najtrudniejsze, czyli sama koncepcja, pojawiło się całkiem szybko. Wszystko dzięki temu, że podczas kursu Ferdinand dokładnie wyjaśnia swój tok myślenia, który towarzyszy mu podczas tworzenia koncepcji ogrodów. Z mojego punktu widzenia trudniejszy był wybór właściwych roślin – możliwości jest niewiarygodnie dużo. Mi sporą trudność sprawia wybór tego, co zasadzić na rabatach pod drzewami, które teraz są jeszcze niskie, ale z czasem warunki pod nimi się zmienią. Najtrudniejszy był wybór drzew, ponieważ mogę tylko mniej więcej oszacować, jaką wysokość i grubość osiągną w warunkach naszego ogrodu. Ale jak mówi Ferdinand, ogród to plastyczny materiał i wiele rzeczy można w nim zmieniać. Więc podchodzę do tego z radością i entuzjazmem, mimo że na początku wszystko nie będzie pewnie idealne w każdym miejscu i zakątku. Jednak w końcu stanie się domem, który będzie dostosowywał się do naszej rodziny i ja już nie mogę się tego doczekać.
Dana S.